Pokojowe rewolucje znamy od czasów Ghandiego. Zamieszki w krajach arabskich - Tunezji i Egipcie, które obserwujemy, nie są więc niczym nowym. Z jedną różnicą – upadają dyktatury, które niejako wpisane są w krajobraz polityczny świata muzułmańskiego. Niemal tradycją jest, że władza sprawuje się tu w postaci dyktatury i również zastępowana jest w takiej formie. Władza poparta jest nie tylko legitymizmem politycznym, ale siła armii i poparciem islamskiego duchowieństwa. Utarło się w świecie muzułmańskim stwierdzenie, że Egipt daje „przykład” zmianom w świecie islamskim. To z tego kraju rozpowszechniane są nowe idee sprawdzane na własnej „skórze” i adoptowane do potrzeb cywilizacji półksiężyca. Nic więc dziwnego, że oczy władców i rządzących na Bliskim Wschodzie kierują się ku państwu faraonów, z stąd właśnie dano przykład dezaprobaty w efektywny sposób wskazując jak bezkrwawo (stosunkowo) przeciwstawić się obecnej władzy. Dla arabów jest to swoiste novum, bowiem dotychczas przemoc była na porządku dziennym.
552
BLOG
Kraje Lewantu: Kamyk , który poruszy lawinę…
Oligarchiczne przywództwo dyktatorów sprawiały, iż korzyści ze sprawowania rządów przypadały nielicznym najczęściej związanymi więzami krwi i pochodzeniem z władcą. Ów stan satysfakcjonował elity polityczne i intelektualne, które konformistycznie utożsamiały system historią, tradycją i kulturą tamtego regionu. Największe zastrzeżenia zgłaszały ulice, a więc społeczeństwo składające się z biednej rzeczy obywateli cierpiących ubóstwo i brak perspektyw na lepszą przyszłość.
Kryzys światowy, wzrost cen żywności, ogólnie dostrzegalna bieda oraz ograniczenie swobód obywatelskich wzmogło napięcie społeczne. Brak jakichkolwiek reform sprawiał narastająca frustrację, która w końcu musiała znaleźć ujście. Trzeba jednak było czasu, by wybuchły kolejne powstania chlebowe (patrz. 1977r.) - z tą różnicą, że obecne rozruchy pogrzebały już dwóch dyktatorów, a i nie wiadomo czy jest to już koniec. W kolejce czekają, bowiem inne kraje o podobnej strukturze społecznej. Nadmienić należy przede wszystkim Liban, Jordanię i Syrię, ale niepewna sytuacja jest także w Libii czy Algierii. Pozostałe kraje arabskie może spotkać podobny los, jeśli nie zadeklarowania chęci przeprowadzenia podstawowych reform społecznych i ekonomicznych. Upadek kolejnych rządów destabilizuje i tak niestabilny region z trudem utrzymywany w ryzach przez Stany Zjednoczone. (Swoją drogą wskazuje to na fakt osłabienia roli Stanów Zjednoczonych w tym rejonie). Pozostaje zwrócić uwagę na dwa kraje, które odgrywają fundamentalne znaczenie dla regionu Azji Mniejszej –Turcję i Iran, ich postawa może zadecydować o przyszłości sąsiednich państw. Kolejna rewolucja w Iranie (o podstawach ekonomicznych) sprawiła by więcej kłopotów sąsiadom niż sobie. Niepokoje w takich państwach jak Pakistan, Turkmenistan, Uzbekistan czy Kirgistan – bogatych różnego rodzaju złoża, a biednych społecznie, totalnie zachwiałoby sytuacją globalnej gospodarki. Destabilizacja uderzyłaby najbardziej w USA pogłębiając recesje. Z stąd już nie daleko do kolejnej fali kryzysu. Rewolucje i niepokoje wybuchałyby z częstotliwością podnoszenia kwot za ropę.
Upadek dwóch dyktatorów może przyjąć efekt domina, które już nikt nie powstrzyma. Obok już powyżej wspomnianych krajów w kolejce mogą się pojawić także kraje, które w owej sytuacji brzmiałyby egzotycznie czy znalazłyby się całkiem przypadkowo; np. Indonezja, Filipiny czy Birma.
Europa też może nie ustrzec się rozruchów.
Komentarze