M.Klukowski M.Klukowski
356
BLOG

Kobieca natura Kościoła

M.Klukowski M.Klukowski Rozmaitości Obserwuj notkę 3

 

 
Po przeczytaniu w ostatnim czasie artykułów p. Dybela i opublikowanego w Rzeczpospolitej, a dotyczących ewentualnych zmian w Kościele Katolickim. Zapragnąłem wziąć udział w owym przedsięwzięciu i włączyć się w dyskusję na ten temat. Łamy Salonu24.pl wydają się odpowiednim do tego miejscem.
Pan Dybel obstaje za feminizacją instytucji kościelnych na wzór niemal politycznych parytetów. Niewątpliwie kobiece atrybuty wprowadziłby wiele ożywczego powiewu w zatęchłe i mroczne mury kościelnych prezbiteriów. Wracając na krótko do polityki to uważam, iż parytety w dłuższej perspektywie po prostu się nie sprawdzą, podobnie zresztą będzie w Kościele. Polityka wymaga wiele wyrzeczeń najczęściej w sferze psychicznej, tak również jest w Kościele co może dla ewentualnych kandydatek być zbyt uciążliwe. Wróćmy jednak do kobiet w łonie Kościoła. Na wstępie nadmienić należy, iż niewiasty od zawsze należały do najbardziej zagorzałych zwolenniczek religii chrześcijańskiej. Na kartach Nowego Testamentu pojawiają się kobiety sprawujące funkcje równorzędne do diakonów – diakonisy, i były one nierzadko wiodącymi postaciami we wspólnocie wiernych. Obecnie, kobiety pełnią funkcję kurialne mniej eksponowane, ale czasami niezwykle ważne. Nie sposób nie wspomnieć o osobach o wielkim autorytecie i charyzmacie np. śp. Matka Teresa z Kalkuty.
         Pan Dybel powołuje się tu na dyskusje o równouprawnieniu w posłudze liturgicznej toczącą się w krajach zachodnich i Ameryce. Spieszę z informacją, iż sytuacja w krajach zachodnich, a na pewno za oceanem w żadnym razie nie przystoi do naszej rzeczywistości. Nawet tam wzrasta tendencja do konserwatywnego postrzegania kapłaństwa na wzór Kościoła Katolickiego. W świecie zachodnim równouprawnienie w związkach wyznaniowych nie wzmogło, ani powołań (z którym rzekomo boryka się Kościół), ani nie wzmogło żarliwości wiernych, co więcej zaobserwowano regresję denominacji protestanckich, w których zdecydowano się na dopuszczenie kobiet do stanu kapłańskiego. Wyjątkiem jest tu tradycyjnie Ameryka, gdzie na szeroką skalę mnożą się kolejne denominacje religijne czego wynikiem jest chociażby swoboda w interpretacji pisma św. czy luźne przestrzeganie doktryny istniejących już wyznań. Konsekwencją takiej sytuacji jest mnożenie się grup wyznaniowych o słabym szkielecie doktrynalnym i moralnym za razem. Ich istnienie najczęściej kończy swój żywot wraz z charyzmatycznym przywódcą lub w przypadku interwencji władz federalnych, gdy dochodzi do jawnego łamania prawa. Dalsze postulaty p. Dybla m.in. dotyczące zniesienia celibatu (co ma zapewnić zlikwidowanie afer natury seksualnej) są raczej mrzonką, niosącą za sobą niezwykle wiele konsekwencji na które społeczność polska nie jest przygotowana. Dość powiedzieć, iż w Polsce nie wprowadzono wielu reform soboru Watykańskiego II właśnie z powodu ewentualnej reakcji wiernych. Wśród tych reform jest niezwykle ciekawy dokument dotyczący roli wyznawców w życiu Kościoła. Mowa w nim o współodpowiedzialności i współrządzeniu świeckich wraz z duchownymi, materialnym, jak i duchowym dziedzictwem Kościoła. W Polsce kler boi się powierzać radzie parafialnej coś więcej niż słowo doradcze, nie mówiąc już o jakimkolwiek wpływie na życie religijne.
         Nieznośna stałość Kościoła jest dla co niektórych bardzo dokuczliwym zjawiskiem, w związku z tym wieszczą tej instytucji spadek znaczenia lub nawet degradację do roli niszowej. Jeśli nie podejmie się radykalnych reform, które Pan Paweł Dybel określa wręcz rewolucyjnymi czy nawet trzęsieniem ziemi Kościół nie będzie miał racji funkcjonowania w zmodernizowanym postindustrialnym społeczeństwie. Trzęsienia ziemi mają to do siebie że pozostawiają zgliszcza, żal i rozpacz za utraconym poprzednim życiem, śmierć najbliższych, nic już nie jest takie jak dawniej. Czy to miał autor na myśli?
 
         W szale reform, modernizacji, czy po prostu budownictwa, każdy chce coś remontować, odświeżać nadawać na nowo utracony blask czy po prostu burzyć to co się nie podoba zastępując bardziej wyrafinowaną abstrakcją zaspokajającą gusta. Czynią to nawet Ci co nie mają do tego narzędzi, doświadczenia, czy uprawnień, liczy się zapał (jak w komunie), chęć udzielenia się, zabranie głosu, zapomina się przy tym o konsekwencjach.
         Żyjemy w przekonaniu, iż wszystko co istnieje powinno rosnąć, pomnażać się, wzrastać w nieskończoność, produkować niezliczoną liczbę rzeczy by zaspokoić próżne gusta konsumpcji. Instytucje, firmy, korporacje istnieją tylko po to by poprzez ustawiczną pracę wzrastać i pomnażać majątek Taką filozofię próbuje się narzucić Kościołowi. Kościół na celu nie ma posiadania niezliczonej rzeszy kapłanów, zakonników, zakonnic i co raz to większej ilości wyznawców, ale celem jest głoszenie ewangelii i życie nią. Ilość nie oznacza jakości (sic!).
         Kościół nie powinien popadać w samozadowolenie z powodu liczebności wiernych (a pro po; dziś liczenie wiernych w Kościołach –sic!) czy liczbę kleru, lecz zajmować się naszym i swoim sumieniem. Droga jaką głosi Kościół wieść ma nas do zbawienia, poprzez godne życie, właściwe relacje z drugim człowiekiem, właściwe postępowanie z otaczającym nas światem. Na pewno nie jest to droga odwrotna, że to my mamy prowadzić Kościół do samozadowolenia. Liczba powołań do kapłaństwa świadczy nie o kondycji Kościoła, ale o kondycji społeczeństwa, z którego wywodzą się alumni seminariów duchownych. Już od dawna odbieramy księży jako przyjemny zawód niż powołanie do służby, takie przekonania sprawiają, iż garną się do tej „pracy” nieodpowiedni ludzie, zagubieni, wystraszeni, ulegający presji najbliższego otoczenia.
         Badania obecne nad religijnością polaków wskazują, iż tą materię bagatelizujemy, ignorujemy, nie wykazujemy żadnej chęci by podjąć głębsze refleksje w tym temacie. Jeśli już mamy do czynienia z religią to traktujemy ją jako świąteczną tradycję liturgiczną, która efektownie wygląda na zdjęciach (śluby, chrzty, pogrzeby). Na zachodzie nacisk położony został na rozwój duchowy, a którym u nas wręcz zapomniano! Niestety protestantyzm nie ustrzegł się podziałów i relatywizmu wynikających poniekąd ze swobody interpretacji biblii i doktryny. Dostęp kobiet do urzędów i stanowisk kościelnych nic w tym temacie nie zmieni.
 Jednak faktem jest, że hierarchowie hołdują oportunistycznej postawie do jakichkolwiek zmian, zadawalając się ludową wiarą bez krzty refleksji.
 
M.Klukowski
O mnie M.Klukowski

Roszczę sobie prawo do swych myśl i tego co piszę, dlatego domagam się respektowania prawa i dobrego obyczaju przez media (w szczególności jednej wiadomej gazety i jej dziennikarzy) by czerpały pomysły i teksty za zgodą twórcy. Wszystkie prawa zastrzeżone. Prawa do używania, kopiowania i rozpowszechniania wszystkich danych własnych oraz twórczości dostępnych na blogu podlegają w szczególności przepisom Ustawy z dnia 04.02.1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. Nr 24, poz. 83 z późn. zm.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości