Ileż to razy jest, że w nas tkwią piękne słowa nie wypowiedziane. Słów tak nie wiele, a radości z nich mnóstwo. Zostawiamy je sobie, jak gdyby odkładając na półkę z dobrymi wspomnieniami. Taki egoizm jest ulotny, gdyż kiedy chcemy wyartykułować to co czujemy, to co mózg nam skwapliwie podpowiada, tak zwięźle i gładko, to myśl ulatnia się niczym poranna mgła pozostawiając nam jedynie nieliche uczucie niespełnienia w postaci rosy. Rosa ta jest kwintesencją naszych emocji pozostawionych na uwięzi, by to co przyszło nam namyśl trwało w nas tylko przez chwile, po czym natłok kolejnych kołaczących się myśli zabija ułudę tamtego momentu. Refleksje kolejne niczym pierwsze poranne promienie słońca ocieplają rosę przywracając nas do życia. Życia rozumnego utartego już w jedną ścieżynę wiodącą codziennością żywota. Nie zabijajcie metafizyki poranka!